03.05.2005 :: 17:06
Oto na prośbę Tamiczki zamieszczam tu fragment mojego opowiadania pt.: "Lepiej poźno niż wcale" Siedziałam na tarasie, sącząc powoli wino. Ciepły koc okrywał moje kolana. W oddali widziałam tętniące jeszcze o tej porze miasto. Światła przejeżdżających samochodów leniwie mrugały do mnie. Za dwie godziny będzie północ. Na dworze zaczęło robić się coraz chłodniej, więc zabrałam swój koc, kieliszek, książkę, którą nie czytałam i poszłam do salonu. Gdy tylko weszłam do kuchni z zamiarem dolania sobie wina, usłyszałam wesoły dźwięk mojej komórki. Zanim ją znalazłam wśród poduszek na kanapie, rozmówca zdążył zadzwonić dwa razy. W końcu odebrałam. - Halo? – powiedziałam do słuchawki. - Rebi?! Jesteś tam? – usłyszałam po drugiej stronie głos mojej najlepszej przyjaciółki, Liv Tyler. - Jestem, jestem – odpowiedziałam leniwym tonem – Liv, gdzie jesteś? Co to za hałasy? - Jestem na dyskotece Rebi. Dzwonię, żeby zaproponować ci to samo – Liv miała bardzo rozbawiony ton głosu - Przykro mi Liv, ale nie tym razem… - zaczęłam - Jakie nie tym razem?! – zapytała Liv z oburzeniem – ubieraj się i to szybko, zaraz tam będę. - Liv, nie… Liv odłożyła słuchawkę, zanim zdążyłam jej powiedzieć, że nigdzie nie pójdę. I co ja mam z nią zrobić? Liv robi karierę jako aktorka, czyli robi światową karierę. A ja? Ja jestem zwykłą dziewczyną, niedawno skończyłam szkołę aktorską i kurs dubbingu. Teraz jestem na studiach. Chcę zostać dekoratorką wnętrz. Rodzice wmówili mi, że zawód aktorki nigdy nie jest pewny, dlatego skierowałam się na coś, ich zdaniem bardziej ‘pewnego’. Dlatego cały rok jestem zajęta nauką. Ale teraz są wakacje. Liv dwa tygodnie temu zaprosiła mnie do Nowej Zelandii, gdzie zaczęła kręcić nowy film – ‘Władcę Pierścieni’. Bez wahania postanowiłam wyrwać się z chłodnego i deszczowego Londynu. Usiadłam wkurzona na sofie. Nie chcę dzisiaj iść na żadną imprezę. Siedziałam tak przez piętnaście minut. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, a za nimi oburzony głos Liv: - Rebi! Rebecca! Otwieraj! - Już idę Liv! Otworzyłam drzwi. Liv wparowała do środka jak pociąg. Popatrzyła się na mnie, a gdy zobaczyła mnie nadal w niebieskiej piżamie w małe chmurki, zaczęła wrzeszczeć: - Dlaczego ty nie jesteś ubrana?! - A co? Stoję przed tobą naga? – zapytałam ze złością - Ubrana do wyjścia – poprawiła się Liv – wszyscy na ciebie czekają. - Jacy wszyscy…? – zapytałam, ale Liv już mnie popychała w stronę schodów prowadzących do sypialń. - A co ty myślałaś? Przecież w końcu musisz poznać trochę świata, a nie siedzieć non stop w książkach. - Ja nie siedzę w książkach – warknęłam na nią – dobra, już dobra. Przestań mnie popychać, sama dojdę do sypialni. Liv puściła moją rękę i razem udałyśmy się do mojego tymczasowego pokoju. Weszłam tam, nie szczędząc porządnego szarpnięcia drzwiami. - Ale ty potrafisz okazywać swoją złość – powiedziała Liv dokuczliwie - A jak ty się wściekasz, to szklanki latają po całym domu – przypomniałam jej Liv pokazał mi język i stanęła obok szafy. - Ty idź się odśwież, a ja znajdę jakieś ciuchy w tej twojej szafie – powiedziała władczym tonem - Tak jest generale – odpowiedziałam, wolno przeciągając sylaby. Jak my ze sobą wytrzymujemy? To dziwne, ale jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami pod słońcem. Wolnym krokiem udałam się do łazienki. Pomysł zabawienia się coraz bardziej mi się podobał. Na początku nie chciałam się nigdzie wybierać, ponieważ dzwonił tata i opowiadał mi o nowych znajomościach mamy. Humor automatycznie mi się popsuł. Biedny tata, tak bardzo kocha mamę, a ona tak bardzo go wykorzystuje. Szybko odtrąciłam gnębiące mnie myśli. Ten wieczór należy do mnie. Szybko się odświeżyłam, miałam już za sobą kąpiel, więc została mi tylko fryzura i makijaż. Uwinęłam się w dwadzieścia minut. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Liv stojąca naprzeciwko otwartej szafy. Na łóżku leżały w nieładzie moje ubrania. Na krześle obok wisiały te, które Liv dla mnie wybrała. - Myślę, że to będzie dla ciebie odpowiednie – powiedziała Livi, już swoim zwykłym tonem. Pospiesznie i bez słowa założyłam to co mi naszykowała. Jak zwykle Liver miała świetny gust. Czarna spódniczka na równi z kolanami miała bardzo specyficzny wzór. Liv kupiła mi ją jak tu tylko przyjechałam. Widniały na niej srebrne linie, przypominające gałęzie drzewa, wyrastającego z pasa. Do tego biała bluzka z dziwnym, skośnym dekoltem. Na niej widniały duże czarne usta. Do tego biało-czarne szpilki i byłam gotowa. Zawsze lubiłam kontrastowe kolory: biały i czarny, niebieski i czerwony… itd. Livi podeszła do mnie i przyjrzała mi się z dumą. - Świetnie wyglądasz – powiedziała szczerze. Przytuliłam się do niej. Nie wiem co bym bez niej zrobiła. - Dzięki Liver – powiedziałam cicho – i przepraszam za moje zachowanie… kłopoty w domu… i w ogóle wszystko… to mnie dobija… - Ciii Reb – rzekła Liv stawiając mnie na odległość swoich ramion – teraz jesteś tutaj i musisz się odizolować od londyńskich spraw. Musisz wyluzować i zapomnieć się. Kiwnęłam głową. Roześmiane zeszłyśmy na dół, gdzie od pół godziny czekała taksówka. Będąc już w drodze do klubu, zapytałam Livi: - Powiedziałaś, że wszyscy na mnie czekają. Wszyscy, czyli kto? - Och… Rebi. Jest tam Lij, Billy, Dominic, Sean z Christiną, czyli wszyscy, których znasz. I jeszcze ktoś – Liv popatrzyła się na mnie bardzo znaczącym wzrokiem – jeszcze nie miałaś okazji go poznać. - Kto to, Liv? Musiałam do tego opowiadania dostawić jakiś sławnych aktorów, aby było bardziej wiarygodne. Dlatego proszę się nie dziwić, że wystepują tu takie sławy, jak choćby: Liv Tyler, Elijah Wood i inne gwiazdy. Zaczepiłam się tu o film "Władca Pierścieni", ponieważ jest to mój ulubiony film . I taka mała uwaga... to jest sam początek mojego opowiadania. Ciągnie się ono jeszcze bardzo długo, zdarza się wiele nieprzewidzianych momentów... Jeśli ktoś chce dowiedzieć się jaki jest ciąg dalszy, to proszę o wpis w komentarzu. Pozdrawiam, Karolina